Piszemy poprawną polszczyzną: co ma firma do wyglądu?
Błędami opisanymi w niniejszym tekście grzeszą dziś niemal wszyscy oprócz purystów językowych. Jeden z tych błędów bierze się prawdopodobnie z chęci dodania przymiotnika, żeby poprawić rytm wypowiedzi, drugi natomiast to, jak mniemam, zgubny wpływ angielszczyzny. Choć nie jestem pewien.
Wyobraźmy sobie klienta agencji reklamowej. Pozachwycał się urodą sekretarki, dał się przekonać do proponowanej mu treści i formy zamawianego folderu, zaakceptował nawet cenę, ale nagle z głupia frant pyta:
– A wy to sami wydrukujecie?
– Nie – odpowiada mu pracownik agencji. – To już zrobi firma zewnętrzna.
Prawda, że łatwo to określenie spotkać? Firma zewnętrzna… Jeśli takowa istnieje, to zapewne można też gdzieś znaleźć firmę wewnętrzną. Bez sensu.
Jak powinien się wyrazić pracownik agencji, chcąc wyjaśnić klientowi, że druk zostanie zlecony komuś innemu?
Inaczej. Sposobów jest wiele, poczynając chociażby od „drukarnia”. Gdyby jednak się uparł, żeby użyć określenia „firma”, mógłby o niej powiedzieć:
- inna firma,
- wynajęta firma,
- firma, której zlecamy druk,
- współpracująca z nami firma etc.
Zapewne ma jednak przed oczami tłumaczenie angielskiego słowa outsourcing:
Nie wiem natomiast, co ma przed oczami ktoś, kto ten sam przymiotnik dodaje do słowa wygląd:
– Zafascynował mnie jej wygląd zewnętrzny.
Gdyby przyjąć, że istnieje wygląd zewnętrzny, musiałby istnieć także wygląd wewnętrzny. Gdyby się uprzeć, to można by taki znaleźć – z pomocą przyszedłby zapewne lekarz wykonujący pacjentowi badanie per rectum…
Zostawmy jednak medycynę. Wygląd to po prostu wygląd. Może być szokujący, fascynujący, niedbały, elegancki, luźny… Zewnętrzny być nie może.
W tym miejscu już wiesz, co ma firma do wyglądu: oba te słowa bardzo źle znoszą połączenie z przymiotnikiem zewnętrzny.
Jestem redaktorem i korektorem tekstów. Z tekstami pracuję od ponad 35 lat. Zjadłem zęby na tworzeniu własnych i redagowaniu cudzych treści. Chętnie pomogę Ci w pisaniu tekstów, którymi podbijesz świat.